Głęboki wdech. Mam mętlik w głowie, wszystko zaczyna mi się walić na raz, a ja nie wiem, co mam najpierw ratować przed upadkiem. Zamiast działać, zamykam się w pokoju z chińską, jaśminową herbatą, moimi super hipsterskimi płytami i chciałabym, żeby to wszystko przeszło samo. Żebym samo się poszło znów do lekarza, żeby samo się poszło odebrać resztę wyników, żeby samo się wyleczyło, żeby samo się brało leki. Wszystko, ale bez mojego udziału, bo ja naprawdę boję się, że psychicznie nie wytrzymam. Już teraz staram się udawać, że nie, że wcale się nie przejmuję, że się nie boję. Bo jak udaję, to inni zaczynają w to wierzyć, więc dla ich dobra. A tak naprawdę, to czuję się tak, jak gdyby wszystko ze mnie zeszło. Ani się nie ciesze przesadnie, ani nie smucę. Okej, skłamałam. Smucenie się, to przecież moja jedyna rozrywka w życiu, także tego nie mogłabym nie robić. Toż to cała ja!
A wczorajszy policzek wcale nie był dla mnie porażką, skąd, nie, wcale. Jestem też patologicznym kłamcą, jak widać, bo zabolało jak sam skurwysyn. Może i nie jest to miłość, ale kuźwa, serio? Musiało aż tak zaboleć? I czy moje wyobrażenie nie sprawiło, że tak mocno odebrałam to idiotyczne "nasze stosunki są czysto koleżeńskie"? No pewnie, że to moje wyobrażenie, przecież ja za dużo myślę, zwłaszcza wieczorem, kiedy piszę z tą ofiara do pierwszej trzydzieści w nocy. I też przesadzam, wyolbrzymiam, chociaż nie powiem, zależy mi na nim, cholera jasna. I co z tego? Chcenie zawsze będzie chceniem, w dodatku niespełnionym, jak to słusznie, mój szanowny kolega, raczył wczoraj zauważyć. Dzięki za uwagę, sama bym zapewne na to nie wpadła, bo przecież byłam święcie przekonana, że chociaż troszkę, tak OCIUPINKĘ Ci się podobam. Ale nie. Spoko. Wolisz miss szkoły, ja rozumiem. A fakt, że ona Cię nie lubi, że nie macie nic ze sobą wspólnego i nawet ze sobą nie gadaliście nie ma znaczenia. Mnie daleko do miss szkoły, chociaż jesteś taki... Jesteś zagadką, nie wiem, kiedy coś jest prawdą, gubię się, naprawdę. A teraz grzecznie czekam, złożyłam pakt milczenia, poczekam, może się odezwiesz. Chociaż po co ja się oszukuję, doskonale wiem, że tak nie będzie. Rozczarowanie ma taki gorzki smak, to jakaś forma porażki, upokorzenia i utracenia w coś wiary. No, w siebie w sumie nigdy przesadnie nie wierzyłam, ale zawsze chociaż trochę. Przez jakiś czas znów nie będę miała za gorsz wiary w siebie, ponownie: dzięki wielkie.
A za chwilę zacznie się rok szkolny, a ja znając życie będę miała większość lekcji obok Ciebie i jeszcze te cholerne, przeklęte 3 godziny wf'u, oczywiście, z Twoją klasą. Nie mogłoby być bardziej zajebiście!
A wczorajszy policzek wcale nie był dla mnie porażką, skąd, nie, wcale. Jestem też patologicznym kłamcą, jak widać, bo zabolało jak sam skurwysyn. Może i nie jest to miłość, ale kuźwa, serio? Musiało aż tak zaboleć? I czy moje wyobrażenie nie sprawiło, że tak mocno odebrałam to idiotyczne "nasze stosunki są czysto koleżeńskie"? No pewnie, że to moje wyobrażenie, przecież ja za dużo myślę, zwłaszcza wieczorem, kiedy piszę z tą ofiara do pierwszej trzydzieści w nocy. I też przesadzam, wyolbrzymiam, chociaż nie powiem, zależy mi na nim, cholera jasna. I co z tego? Chcenie zawsze będzie chceniem, w dodatku niespełnionym, jak to słusznie, mój szanowny kolega, raczył wczoraj zauważyć. Dzięki za uwagę, sama bym zapewne na to nie wpadła, bo przecież byłam święcie przekonana, że chociaż troszkę, tak OCIUPINKĘ Ci się podobam. Ale nie. Spoko. Wolisz miss szkoły, ja rozumiem. A fakt, że ona Cię nie lubi, że nie macie nic ze sobą wspólnego i nawet ze sobą nie gadaliście nie ma znaczenia. Mnie daleko do miss szkoły, chociaż jesteś taki... Jesteś zagadką, nie wiem, kiedy coś jest prawdą, gubię się, naprawdę. A teraz grzecznie czekam, złożyłam pakt milczenia, poczekam, może się odezwiesz. Chociaż po co ja się oszukuję, doskonale wiem, że tak nie będzie. Rozczarowanie ma taki gorzki smak, to jakaś forma porażki, upokorzenia i utracenia w coś wiary. No, w siebie w sumie nigdy przesadnie nie wierzyłam, ale zawsze chociaż trochę. Przez jakiś czas znów nie będę miała za gorsz wiary w siebie, ponownie: dzięki wielkie.
A za chwilę zacznie się rok szkolny, a ja znając życie będę miała większość lekcji obok Ciebie i jeszcze te cholerne, przeklęte 3 godziny wf'u, oczywiście, z Twoją klasą. Nie mogłoby być bardziej zajebiście!