poniedziałek, 28 lipca 2014

I'm like a gun, not easy to hold

          Tak twardo szłam w zaparte, że nie chcę, nie potrzebuję nikogo. No i wierzyłam w to i nawet po części tak było. Mówiłam, że druga osoba sprawia, że jestem słaba, że poradzę sobie bez faceta.
          No cóż, nie kłamałam. Jednak kiedy w Twoim życiu jednak ktoś się pojawia, to ciężko nie skorzystać o pojawiającej się szansy. Dlatego skorzystałam.
Nie sądziłam, że istnieje coś takiego, jak randka idealna. Ja właściwie w ogóle nie sądziłam, że istnieje coś takiego randka. Wczoraj okazało się, że istnieje, szkoda, że tak szybko się skończyło.
          Jestem dziwnym typem dziewczyny, nie musiał mnie zabierać na kolację, kupować kwiatów i zmuszać się do rzeczy, których nie lubi. Nie. Ja lubię kosmitów, zombie, Batmana, gry komputerowe i nie mam życia poza internetem. Dlatego zabranie mnie do salonu gier i wspólna gra w Aliena przez dwie godziny sprawiło, że to był najlepszy dzień ever. I dzieciaki, które wołały: "Ale Pani świetnie idzie."
          Nie wiem, co z tego wyjdzie. Na razie jest miło, bo mamy więcej rzeczy wspólnych, niż sądziłam. I jest coś dziwnego w sposobie, w jaki mnie dotyka. Jakby raził go prąd. I peszy mnie to, że tak mi się przygląda. "Jakby Cię skądś znał..." - odpowiada jedynie. Nie wiem skąd. I nie wiem czemu powiedział, że moja skóra pachnie tak pięknie, nie perfumami i nie żelem truskawkowym. Pachnę dla niego jak opium...
          Nie wiem, co mam o tym myśleć, więc na razie nie myślę, na razie nie się dzieje.