Ostatnie trzy dni spędziłam we Wrocławiu. Niby nic, ale znów skłoniło mnie do rozmyślania nad wieloma rzeczami. I zacznę od pierwszej części tytułu tego postu, mianowicie od stracony nadziei.
Byłam tam u koleżanki, która podobnie jak ja, studiuje, tyle że tam w dodatku germanistykę. Wynajmuje z chłopakiem mieszkanie i jest jej dobrze. Zderzyłam się po raz kolejny z rzeczywistością. Mianowicie znów zatknęła się z bolesną rzeczywistością. Dotarło do mnie, że ona dostała nowe życie wyjeżdżając tam. Dostała szansę i nadzieję na to, że nigdy nie wróci do naszego miasta bo ma tak lepsze życie. Milion razy lepsze. Ja, o czym już pisałam tysiąc razy, z góry jestem na przegranej pozycji, jeśli porównać szansę moje i jej. I nie wiem, czy kiedykolwiek dostanę od losu taką szansę jak ona. Wiecie, jednak pieniądze są przerażającą wartością w życiu człowieka. Bo gdy je masz, świat stoi dla Ciebie otworem. Możesz podróżować, studiować tam, gdzie masz ochotę, a nie tam, gdzie pozwala Ci sytuacja finansowa. Przez podróże poznajesz inny świat, inną kulturę, innych ludzi... A nie tkwisz w jednym miejscu marząc jedynie, by zobaczyć coś innego niż znane już sobie osiedla. Nawet jeśli spędzisz akacje w pracy to niewiele jesteś w stanie osiągnąć za takie pieniądze. I to właśnie jest moja, szara i trochę smutna rzeczywistość. Na obecną chwilę nie mogę tego w żaden sposób zmienić. Jedyne co mam, to resztki nadziei, że uda mi się to jakoś odmienić...
Powodem mojej wizyty we Wrocławiu był koncert. Czasem marzenia się spełniają i udaje się zobaczyć dwa zespoły, jeden, który jest miłym wspomnieniem początków przygodą z muzyką i drugi, który nagrał tak dobrą płytę. Mowa o Linkin Park i zespole, który wystąpił gościnnie w Polsce, w dodatku po raz pierwszy, a był to Fall Out Boy. Tyle emocji, chyba nadal ze mnie one powoli wychodzą Początkowo nie byłam zadowolona z biletu, jaki miałam. Trybuna nigdy nie wydała mi się ciekawa. Na FOB wielu osób jeszcze nie było, a ludzie siedzący obok mnie w ogóle nie byli nimi zainteresowani. A szkoda, bo chłopaki weszli z niezłym pierdolnięciem. Zaczęli bowiem The Phoenix, czyli energiczną i żywą piosenką, która otwiera płytę Save Rock'n Roll. W gruncie rzeczy ja nie mogłam wymarzyć sobie lepszego koncertu, ponieważ wszystkiego piosenki, na których mnie zależało pojawiły się. Absolutnie genialny cover Jacksona Beat It - tak mocny i porywający, że widziałam jak cała płyta skacze. Myślę, że ci, którzy ich nie znali mogli być mile zaskoczeni, a ci, którzy opuścili ich koncert powinni żałować. Bo było warto ich zobaczyć. Dla samego rozpoznania się, jak wariują na żywo. Zakończyli koncert bardzo, bardzo pozytywnie, Pete skoczył na barierki, widać było, że polska publiczność jak zwykle dała z siebie wszystko. I dlatego dziękuję tym, którzy bawili się w GC za to, że dali odczuć chłopakom jakich mają tutaj fanów. No i warto wspomnieć o przezajebistej fladze, jaką zrobiły dziewczyny z Fall Out Boy Poland.
Tak się ona prezentowała, jestem dumna, że mogłam się na niej podpisać. Ale Nie tylko FOB miał soją flagę, bo po raz kolejny pojawiła się wielka flaga dla Linkin Park, na której każdy mógł się podpisać (jeśli znalazł na niej miejsce, co wcale nie było takie łatwe!). Po raz drugi udało mi się na niej podpisać (był to mój drugi koncert Linkin Park, byłam również na OWF dwa lata temu). Co do samego koncertu to standardowo chłopaki kazali na siebie czekać ale jakoś nikomu to nie przeszkadzało. Bałam się trochę, że ludzie siedzący obok mnie będę drętwi. Po prawej stronie miałam jakąś młodą parę, ale po lewej jakieś małżeństwo po 50tce. Byłam pewna, że są oni z dzieckiem, jak wiele takich osób. Jakże cudowną było dla mnie niespodzianką, kiedy ten pan wstał jako jeden z pierwszych i śpiewał ze mną równie głośno do samego końca! Nawet nie wiecie, jak cudownie się przez to bawiłam. Zagrali (znów) te piosenki, na które najbardziej liczyłam. Cudownie było znów usłyszeć Numbe czy In The End. Zwłaszcza, że dwa lata temu In The End było grane minutę po północy, czyli 10tego czerwca - dokładnie w moje 19ste urodziny. Dlatego teraz, kilka dni przed urodzinami miło było znów to usłyszeć. Cała setlista i linki do poszczególnych piosenek są dostępne na stronie linkinpark.pl - jeśli jesteście ciekawi jak to wyglądało. 30 tysięcy ludzi śpiewający razem - cudowne przeżycie. I znów całym sercem pozdrawiam trybunę C, zwłaszcza koło sektoru 317! Gorzej było wracać samej, po nieznanym mieście, zwłaszcza, jak nocny autobus nie przyjechał... Ale dotarłam do domu koleżanki, cała i zdrowa, nie ważne, że dopiero o godzinie 2 w nocy... Na koniec kilka zdjęć z koncertu i nie tylko: 




