sobota, 26 kwietnia 2014

Mów mi dobrze

          Jest mi źle. Chciałabym znaleźć jakieś inne określenie, wyjaśnić dlaczego i co to spowodowało. Ale mnie jest po prostu źle. I nie wiem, co z tym zrobić, ani skąd się to wzięło. Czuję się źle, psychicznie. Jestem wrakiem, mam ochotę położyć się w łóżku i spać. Albo płakać, ewentualnie płakać aż usnę. Mam ochotę na spokój, na ciszę. Ale nie. Agata wyjdź z psem, Agata odkurz, Agata pozmywaj, Agata zrób obiad, Agada powieś pranie, Agata zdejmij pranie, Agata ugotuj, Agata idź do sklepu... I nawet raz nie mogę powiedzieć nie, bo będę miała wyrzuty sumienia, że tego nie zrobiłam, mimo prośby. Bo to są wbrew pozorom prośby, a nie rozkazy. Mama wie, że rozkazy działają na mnie źle. Mam dość siedzenia samemu w domu, jednak nie mam ochoty ani nigdzie wyjść ani z nikim się spotkać. Właściwie, to po części jest mi źle, ale też jest mi obojętnie. A obojętność jest zła. I kółko się zamyka... Do tego czuję się pusta emocjonalnie, bo nie mam w sobie ostatni żadnych emocji, oprócz lekkiej irytacji, złość i znów się robi kółko... Przeglądałam ostatnie posty i znów doszłam do wniosku, że ciągle piszę o tym samym, czyli o niczym.
          Żegnajcie w takim razie na dziś...

piątek, 25 kwietnia 2014

Rok

          Rok temu kończyłam szkołę średnią. Stałam dumnie na placu szkoły, cieszyłam się nadchodzącymi wakacjami, studiami, mieszkaniem z najcudowniejszym facetem na świecie. Miałam tysiące planów jak będzie wyglądało moje życie. Tyle miejsc chciałam odwiedzić, wszystkich moich znajomych znów zobaczyć...
     Ale minął rok. Jestem teraz studentką, która zbliża się coraz bardziej do letniej sesji, mieszkam nadal z mamą, bo nie stać mnie na akademik czy wynajęcie mieszkania. Nie mam żadnego faceta. I jest mi naprawdę dobrze. Nadal jest tyle miejsc, które chcę zobaczyć. Nadal jest wielu ludzi, których chcę odwiedzić po raz kolejny, albo po raz pierwszy. Nadal mam cholernie ambitne plany na swoje przyszłe życie. 
     Minął rok, a ja znów zauważam, jak bardzo się zmieniłam. To chyba nieuniknione, ale jeszcze rok temu, wydawałam się słaba, byłam pewna, że nie poradzę sobie w życiu bez niego. Ale to gówno prawda. Jeśli chcę, mogę góry przenosić i nikt nie jest mi przecież do tego potrzebny. W prawdzie mój wyjazd na pół roku nie wypalił, bo uczelnia może mnie jedynie na Litwę wysłać, albo do Włoch, mogę zapomnieć o Londynie, Pradze, Wiedniu... Nie ważne. Sama kiedyś tam wyjadę, sama dla siebie, z czystej przyjemności - może na wakacje, a może żeby tam zamieszkać już na całe życie. Jeśli oni mają robić tyle problemów z tym wyjazdem, to ja już naprawdę nie chcę. Nie tym razem to innym, świat się nie zatrzyma. Może skończę licencjat tutaj i wyjadę do mojego ukochanego Londynu? Może wtedy dostanę swoją życiową szansę na spełnienie marzeń?
          Minął rok. Ja mam coraz większe marzenia, mam ich coraz więcej. Kilka stopniowo udało mi się spełnić, niektóre są jeszcze bardzo daleko. Ale mam czas. Przecież minie kolejny rok i na pewno kolejne rzeczy się zmienią.