Jest mi źle. Chciałabym znaleźć jakieś inne określenie, wyjaśnić dlaczego i co to spowodowało. Ale mnie jest po prostu źle. I nie wiem, co z tym zrobić, ani skąd się to wzięło. Czuję się źle, psychicznie. Jestem wrakiem, mam ochotę położyć się w łóżku i spać. Albo płakać, ewentualnie płakać aż usnę. Mam ochotę na spokój, na ciszę. Ale nie. Agata wyjdź z psem, Agata odkurz, Agata pozmywaj, Agata zrób obiad, Agada powieś pranie, Agata zdejmij pranie, Agata ugotuj, Agata idź do sklepu... I nawet raz nie mogę powiedzieć nie, bo będę miała wyrzuty sumienia, że tego nie zrobiłam, mimo prośby. Bo to są wbrew pozorom prośby, a nie rozkazy. Mama wie, że rozkazy działają na mnie źle. Mam dość siedzenia samemu w domu, jednak nie mam ochoty ani nigdzie wyjść ani z nikim się spotkać. Właściwie, to po części jest mi źle, ale też jest mi obojętnie. A obojętność jest zła. I kółko się zamyka... Do tego czuję się pusta emocjonalnie, bo nie mam w sobie ostatni żadnych emocji, oprócz lekkiej irytacji, złość i znów się robi kółko... Przeglądałam ostatnie posty i znów doszłam do wniosku, że ciągle piszę o tym samym, czyli o niczym.
Żegnajcie w takim razie na dziś...
Żegnajcie w takim razie na dziś...